Zapraszamy na relację z mazurskiej wyprawy Piotra Piskorskiego

Parę tygodni temu miałem przyjemność gościć na łodzi znanego przewodnika wędkarskiego Damiana Dody. Damian łowi na Mazurach od dziecka więc zna te wody doskonale a wyniki,  zarówno podczas wypraw z klientami, jak i startów w zawodach wędkarskich, potwierdzają tylko jego wysoką formę. Goście Damiana wracają do domu z pięknymi zdjęciami złowionych ryb, które nierzadko są ich rekordami życiowymi i pogłębioną wiedzą na temat zwyczajów drapieżników, co bez wątpienia jest jeszcze cenniejsze.

Umawiałem się na ten wyjazd z Damianem od dawna. W końcu udało nam się zgrać wolny dzień. Cieszyłem się tym bardziej, że znalazł on na jednym z mazurskich jezior piękne sandacze. Mój rekord w tym gatunku pochodził z bardzo dawnych czasów – jeszcze z okresu mojego pobytu w Płocku (koniec lat 70-tych). Złowiłem wtedy w Wiśle sandacza o długości 86cm. Wiedziałem, że na łódce Damiana gościły ostatnio „zedy” dużo większe. Zdawałem sobie jednak sprawę, że łowienie takich okazów na zamówienie nigdy nie jest proste. Damian jednak wydawał się dość pewny, że mi się uda!

Mazury sandacz

Rozpoczęliśmy bardzo wcześnie. Na łódkę przewodnika wskoczyłem o 4:30 i ruszyliśmy do boju. Dzień okazał się bardzo gorący i niemal bezwietrzny. Oczywiście taka pogoda nigdy nie wzmaga  aktywności ryb. Jednak dzięki doskonałej znajomości wody i wielogodzinnym penetrowaniu najlepszych miejscówek ten dzień okazał się dla mnie szczęśliwy!

Szczupak na vertical

Pierwszy na łodzi zameldował się niezły szczupak o długości prawie metra. Wspaniała, silna i zdrowa ryba. Namierzyliśmy potem wiele pięknych drapieżników, ale niestety reagowały na nasze przynęty słabo. Były delikatne „skubnięcia” w rippera, które nawiasem mówiąc doskonale dały się wyczuć dzięki mojej nowej plecionce. Od tego sezonu łowię wyłącznie plecionką Mahi Mahi Superior i muszę powiedzieć, że jestem wciąż pod wrażeniem. Od początku roku testowałem 8-splotowe plecionki 0.10 i 0.12mm na pstrągi i klenie. Teraz jednak przyszła kolej na grubsze tematy. Na multiku miałem nawiniętą plecionkę 8-splotową o grubości opisanej jako 0.17mm i wytrzymałości 12.7kg. Łowiłem dużymi gumami i jerkami i polowałem na duże ryby. W takiej sytuacji nie ma miejsca na eksperymenty i ryzyko. Rybę trzeba skutecznie zaciąć i możliwie szybko wyholować tak, aby po krótkie sesji zdjęciowej bez większych problemów odpłynęła z naszych rąk. Wiadomo, że delikatny sprzęt i tzw. „sportowe podejście” wydłużają niepotrzebnie hol ryby. Każda minuta dłużej, zwłaszcza kiedy woda i powietrze mają wysoką temperaturę, oznacza dla ryby mniejszą szansę na przeżycie. Oczywiście bardzo ważny jest również czas jaki złowiona ryba spędza poza wodą. Warto o tym myśleć, jeśli chcemy często łowić okazy.

Plecionka Mahi Mahi Superior

Takie założenia stawiają przed naszym zestawem określone wymagania. Wędzisko musi być raczej sztywne, o c.w. dopasowanym oczywiście do ciężaru przynęty a plecionka jak najmniej rozciągliwa, o gęstym splocie gwarantującym minimalne nasiąkanie wodą i co za tym idzie doskonale przenosząca informacje od przynęty. Te cechy ma właśnie Mahi Mahi Superior. Dodatkowo jest niezwykle „śliska”. Tę zaletę zapewnia bez wątpienia czysta Spectra, z której jest wykonana i brak impregnacji oraz barwienia. Każdy z tych procesów powoduje przecież usztywnienie, zwiększenie tarcia na przelotkach i zmniejszenie wytrzymałości linki. W efekcie rzuca się nią bardzo wygodnie, daleko i celnie. Podczas łowienia natomiast dźwięki „szurania o przelotki” są minimalne. Wielkim atutem jest tu również kolor a właściwie jego brak. Wbrew wielu wędkarskim teoriom biały, „dziewiczy” kolor linki jest najmniej widoczny dla ryb. Należy pamiętać bowiem, że drapieżnik obserwuje toń wodną od dołu. Wszelkie obiekty poruszające się powyżej niego rejestrowane są więc na tle srebrzysto-białej powierzchni wody. Stąd biały kolor jest, wbrew pozorom, najbardziej „maskujący”. Z kolei ponad wodą właśnie biały kolor świetnie kontrastuje z jej ciemną powierzchnią. Pomaga więc wędkarzowi zaobserwować każde drgnięcie linki co jak wiadomo, szczególnie przy połowie sandaczy bywa kluczowe! Dla mnie Mahi Mahi to prawdziwa rewelacja – najlepsza plecionka, jaką do tej pory stosowałem! Nie mam wątpliwości, że oprócz wiedzy mojego przewodnika, właśnie plecionka miała swój udział w sukcesie tego dnia. W końcu bowiem udało się zaciąć i wyholować sandacza, który okazał się moim nowym PB – 87,5cm!

Oczywiście łowiliśmy dalej mimo palącego słońca i braku wiatru. Po południu namierzamy wielkiego szczupaka, którego Damian ocenia na 120+! Ryba bierze pewnie i od razu wiem, że jest to niezwykły okaz. Niestety już przy burcie, kiedy szykowaliśmy już podbierak, szczupak odczepia się. Guma była spora – 18cm i uzbrojona jednym hakiem. Być może to było przyczyną. Dokładam dozbrojkę w postaci niewielkiej kotwiczki przy ogonie przynęty. Po sprawdzeniu kilku kolejnych miejscówek w końcu mam kolejny okaz! Tym razem jest to jeszcze większy sandacz – lekko ponad 90cm, czyli znowu życiówka! Dozbrojka pomogła! Jestem bardzo szczęśliwy, bo jak wszyscy wiemy złowienie dwóch życiówek jednego dnia zdarza się niezwykle rzadko!

Mahi Mahi Superior plecionka

Łowimy jeszcze parę godzin, ale upał nie nastraja do optymizmu. Mimo to łowię trzeciego sandacza o długości 75cm, który ląduje w łodzi wyjątkowo szybko. Wiadomo – po takich okazach to maluch!

Kończymy dzień ze świadomością dobrze wykorzystanego czasu. Przewodnik zadowolony z dobrej roboty a jego klient z nowych obserwacji zachowania drapieżników, złowionych okazów i oczywiście z nowej plecionki!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *